WIELKA WYPRZEDAŻ RÓŻNYCH MODELI I SUPLEMENTÓW DLA PSA! Idź do OUTLETU!
Spacer z psem

Czas na las

Wyjście z psem do lasu. Czy można, czy trzeba i jak spacerować w lesie, aby przynosił wiele korzyści dla psa i Ciebie oraz był bezpieczny dla leśnego otoczenia? Przeczytaj i skorzystaj z naszych porad!

Autor: Anna Karcz

Zdecydowanie jedną z pierwszych myśli, które przychodzą nam do głowy w kontekście psów są spacery. Tu z kolei występują dwa obozy: obóz pierwszy, w którym panuje przekonanie, że jest to przykry obowiązek, bo „czy pada, czy nie pada – z psem wyjść trzeba”, i obóz drugi, którego członkowie tylko czekają na chwilę wolną od obowiązków, by wyrwać się na spacer z psem. Wiadomo – najlepiej do lasu! I dziś właśnie o tym lesie i z myślą o wszystkich „obozowiczach”, a przede wszystkim – z myślą o naszych psach i zaspokajaniu ich potrzeb.

Zacznijmy jednak od podstaw. Najlepiej od podstaw prawnych, by już na wstępie rozwiać wszelkie wątpliwości. Otóż art. 30 ust. 1 pkt 13 Ustawy o lasach mówi nam, że „w lasach zabrania się puszczania psów luzem”, a Kodeks wykroczeń dodaje, że „kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany”. Takie są przepisy i oczywiście nikt nie zabroni nam polemizować z leśnikiem o znaczeniu pojęcia „luzem”, jednak moim zdaniem należy mieć świadomość tego, co grozi nam za puszczenie psa samopas. Tyle z mojej strony w kwestii formalności. Odhaczone. Wróćmy więc do leśnych spacerów.

PO PIERWSZE: JAK?

Tu jedyną słuszną odpowiedzią jest: przede wszystkim bezpiecznie. Bezpiecznie zarówno dla naszych psów, jak i dla mieszkańców lasu, którym, było nie było – wchodzimy w butach do domu. Wszelkie ganianie za zwierzyną, nawet najmniejszym ptaszkiem, jest niedopuszczalne i wierzę głęboko, że coraz więcej psiarzy zdaje sobie z tego sprawę. Powoduje to nie tylko niewyobrażalny stres dla gonionej zwierzyny, która uciekając w popłochu może zrobić sobie krzywdę. Pamiętajmy o innych zwierzętach lasu i o tym, że pies nie zawsze pogoni niegroźną dla niego sarnę. Spotkanie z dzikiem może zakończyć się dla niego poważnymi obrażeniami, z wilkiem – najpewniej śmiercią. Do tego dochodzi nam ryzyko wbiegnięcia pod jadące auto, czy postrzału. Dodam też, że psy powinny być zabezpieczone przeciwko kleszczom przez cały rok, a nie tylko latem. Nikt z nas nie chce wracać przecież do domu z nieproszonymi gośćmi.

PO DRUGIE: GDZIE?

Jeśli dojeżdżamy do lasu autem, to warto parkować je w miejscu do tego przeznaczonym. Warto, bo pozwala to uniknąć utraty kilku stówek na rzecz mandatu. Sama zwykle wybieram parkingi w środku lasu (parkingi, a nie wydeptany kawałek pobocza przy drodze leśnej), czym minimalizuję szansę spotkania innych ludzi. Oczywistym jest również fakt, że nie wprowadzamy psów na tereny, gdzie jest to zabronione, jak np. rezerwaty przyrody.

PO TRZECIE: KIEDY?

I tu mamy pełną dowolność, ponieważ do lasu możemy udać się zawsze. No… nie licząc małego incydentu ich zamknięcia sprzed dwóch lat. Warto jednak wziąć pod uwagę pory aktywności zwierząt leśnych. Na naszych spacerach najwięcej zwierząt spotykamy o świcie i nie mam tu na myśli wesoło przemykających sarenek, udających się na żer. Zdarza nam się spotykać łosie, jelenie, lisy, zające, wilki i dziki. Z racji na to zawsze na porannych spacerach zachowuję zwiększoną czujność, by niepotrzebnie nie płoszyć zwierząt. W tym momencie często pojawia się pytanie: czy się nie boję? I zawsze odpowiadam: nie mam powodów, by bać się zwierząt. Psy mam zawsze zabezpieczone, więc jakiekolwiek pogonienie zwierzyny nie wchodzi u nas w grę. Poza tym obserwuję swoje psy i gdy widzę, że ich pobudzenie nagle wzrasta (wchodzą na trop i gdyby nie linka, to najchętniej by nim podążali), to wiem, że i dla nas, i dla owego zwierzęcia będzie lepiej, jeśli razem z psami zmienię kierunek.

DALEJ, CO ZABRAĆ?

W naszym domu funkcjonuje magiczny leśny plecak, który jest zawsze spakowany i gotowy do drogi. Mówię o plecaku, bo przy 3 dużych psach saszetka typu nerka już nie wystarcza. Co zabieram? Przede wszystkim wodę dla psów i miski, absolutny masthew, czyli apteczkę, gryzaki, smakołyki i jakąś fajną zabawkę, dla siebie biorę coś, na czym będę mogła sobie usiąść na mokrej trawie i kubek kawy. Niezbędne są u nas również szelki, długie linki i gwizdek. Na wszelki wypadek zawsze zabieram też gaz pieprzowy, ale na szczęście nigdy nie musiałam go na nikim użyć.

A CO Z PSEM?

Z pewnością łatwiej i przyjemniej będzie nam się spacerowało po lesie z psem, który reaguje na przywołanie. Niezależnie czy „luzem”, czy nie. Następnie – rezygnacja. Spacer z psem, który nie potrafi zrezygnować z zapachu, czy wykopanej dziury potrafi być nieprzyjemny – bo zamiast wracać do domu ze spokojnym psem, przyprowadzamy frustrata.

PO CO?

Zacznijmy od punktu widzenia psa. Zabranie psa w spokojne miejsce i pozwolenie mu swobodnie eksplorować teren, węszyć, kopać, tarzać się, gryźć patyki i po prostu – być psem, to najlepsze, co możemy dla niego zrobić. Szczególnie, jeśli na co dzień mieszkamy z nim w mieście, gdzie zewsząd docierają niechciane bodźce. Żadne ganianie za piłeczką, czy szaleństwo na psim wybiegu, nie da Waszemu psu tyle, co godzina spokojnego spaceru w lesie czy na łące. Choć w zasadzie bodźcowanie psa w powyższe sposoby więcej mu zabierze, więc z dwojga złego, zamiast tego już lepiej niech siedzi w domu.

I W KOŃCU: CO DLA NAS?

A dla nas, szanowni, jest szansa wyczyszczenia głowy, uspokojenia gonitwy myśli i wyciszenia się po całym dniu pracy lub przed nim, tak, by nabrać rozpędu. Dlatego zachęcam – zamiast kolejnej rundy po miejskim parku, czy wycieczki na psi wybieg, weźcie linkę, szelki i zabierzcie psa do lasu. Może i Wam nie podziękuje, ale na pewno będzie o jeden spacer szczęśliwszy.

 

Zostaw nam swój komenatrz.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0
0